sześć pensów, a przyzwoite buty na codzień zupełnie za bezcen. August kupił parę djabelne szykownych półbutów ze szpicami i zadziwił w nich najpierw samego siebie, a potem swój dostojny pień macierzysty. Następnie pogalopował do Signor Billsmethi’ego.
W salonie czekało już czterech nowych uczniów: dwie panie i dwaj panowie. Przemili ludzie! Ani krzty pychy! Zwłaszcza jedna z pań, która uczyła się roli Kolombiny, okazała się niezwykle uprzejmą i razem z panną Billsmethi zajęła się panem Augustem Cooper ze wzruszającą troskliwością: śmiała się, żartowała i wyglądała tak czarująco, że zaraz poczuł się, jak u siebie w domu, i w pięć minut opanował wszystkie tajniki tanecznych pas. Gdy lekcja dobiegła do końca, Signor Billsmethi, panna Billsmethi, młodszy pan Billsmethi, pewna młoda panna, dwie panie i dwaj panowie zatańczyli kadryla. To był przynajmniej kadryl! Żadnych powolnych, flegmatycznych kroków, żadnych ciężkich, powłóczystych ruchów — ale tak że, się — psiakrew! — gorąco robiło na duszy. Skoki z jednego rogu pokoju na drugi, nurki pomiędzy krzesłami, przeprawy pod stołem — to się nazywa taniec! Zwłaszcza Signor Billsmethi, jakkolwiek miał przez cały czas niemało kłopotu z lilipucich rozmiarów skrzypkami, na których rzępolił gościom do tańca, pomimo to dokazywał cudów akrobatyki, a młody pan Billsmethi, kiedy już wszystkich innych opuściły siły, tańczył wciąż jeszcze oberka z laską w ręku, z talerzem od sera na głowie, zyskując gorące oklaski towarzystwa.
Ze względu na doskonały nastrój nie wypadało
Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/77
Ta strona została uwierzytelniona.