stawy materjalne, aby ją pojąć za żonę, przywieźć do siebie, do domu — niech troską macierzyństwa rozweseli samotne ognisko, niechaj będzie podnietą do nowych walk, nowych zmagań i usiłowań. Potem rozważał, kiedy, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, zjawi się ten pierwszy pacjent, albo też, czy wyrokiem opatrzności nie będzie mu sądzone doczekać się pacjenta wogóle. Następnie myślał znów o Róży, aż zasnął na dobre. Ale śnił wciąż o niej. Uszy miał pełne jej srebrzystego głosu, na ramieniu spoczywała jej mała, lekka, łagodna dłoń.
Istotnie spoczywała dłoń na jego ramieniu, nie była jednak ani mała, ani lekka. Jej posiadacz, korpulentny chłopak o krągłej głowie, wyznaczony został przez gminę na pomocnika lekarza i za skromną zapłatą szylinga tygodniowo, oraz koszt całodziennego utrzymania, miał chodzić z lekarstwami i posyłkami. Ponieważ nikt nie żądał lekarstw, a posyłki były zbędne, przeto chłopak spędzał wolne godziny — (było ich mniej więcej czternaście na dobę) — gryząc pepperminty, wchłaniając pokarm, konieczny dla podtrzymania życia, i pokrzepiając ciało snem.
— Proszę pana — jakaś dama! — szepnęła wyżej scharakteryzowana osobistość, potężnym szturchańcem budząc swego chlebodawcę.
— Jaka dama? — zawołał lekarz, zrywając się na nogi. Gotów był przypuścić, że sen stanie się rzeczywistością, i niemal wierzył, że nieznajoma okaże się Różą. — Jaka dama? Gdzie?
— Tam, proszę Pana, o tam! — odparł chłopak, wskazując na oszklone drzwi poczekalni, a na jego twarzy odmalowało się przerażenie, wywołane
Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/8
Ta strona została uwierzytelniona.