— Nawet mi to wyznał w tajemnicy, — powtórzyła mama.
— Dobrze, dobrze, — odparł pan Malderton, mile dotknięty słowami żony; zobaczę go jutro na asamblu; jak mi się spodoba, to go zaproszę. Wie chyba, że mieszkamy w Oak Lodge, Camberwell, w sercu arystokratycznej dzielnicy?
— Oczywiście — i że jesteś właścicielem jednokonnego powozu.
— Zobaczymy, — rzekł papa, układając się do drzemki, — zobaczymy.
Pan Malderton był człowiekiem, którego skala pojęciowa ograniczała się do Lloyd’u, kantoru wymiany, Towarzystwa dla Handlu z Indjami i banku. Kilka udanych spekulacyj dźwignęło go ze stanu stosunkowego ubóstwa i uczyniło człowiekiem bogatym. Jak to się zazwyczaj zdarza w podobnych okolicznościach, w miarę wzrostu majątku, mieli państwo Malderton coraz to bardziej wygórowane pojęcie o sobie samych; stosowali się do mody; naśladując lepszych od siebie, udawali smak, znawstwo sztuki oraz cały szereg innych nawyków arystokratycznych, czuli natomiast nieprzezwyciężony wstręt do wszystkiego, co mogłoby jakimś sposobem ściągnąć na siebie zarzut „nieszlachetności“. Że pan Malderton był gościnny, pochodziło to z chęci pokazania się; że był nieliberalny, wynikało z jego wąskiej inteligencji; a że hołdował przesądom społecznym — tego przyczyną była niepowściągniona zarozumiałość. Samolubstwo i chęć olśnienia, kazały mu żyć na wysokiej stopie i prowadzić otwarty dom; wygoda i zamiłowanie do zbytku, zjednały mu plejady gości.
Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/85
Ta strona została uwierzytelniona.