zanych ze smakiem, szykiem i wytwornością; on, który był posiadaczem kilku osobnych mieszkań; on, który nieodmiennie wtórował ostatnim krzykom mody; on, który podczas sezonu jeżdził nad morze dwa razy na tydzień; on, który znał blisko dżentlmena, który niegdyś znał dżentlmena, który niegdyś był w Albanji, — otóż nawet on orzekł, że pan Horacy Sparkins musi być djabelnie morowym chłopem i że zamierza go zaszczycić partją bilardu.
Zaledwie państwo Malderton przekroczyli próg balowej sali, ukazał się ich wyczekującym oczom znakomity p. Horacjusz; siedział na fotelu, zapatrzony z kontemplacją w sufit; efekt powiększały bujne, zamaszyście wtył zaczesane włosy.
— Patrz, kochanie, to on, — rzekła raptem pani Malderton do małżonka.
— Zupełnie jak Lord Byron! — szepnęła panna Teresa.
— Albo jak Montgomery! — dodała panna Marjanna.
— Albo jak kapitan Cook na portretach! — wtrącił Tomek.
— Tomek — nie bądź osłem! — złajał go ojciec, który przy każdej sposobności ukrócał jego polot umysłowy, prawdopodobnie nie życząc sobie, aby syn stał się „bystrym“. Było to najzupełniej zbyteczne.
Wytworny Sparkins nie przestawał pozować, dopóki rodzina nie znalazła się na drugim końcu pokoju. Wtedy zerwał się na równe nogi, a na jego twarzy odmalował się najnaturalniejszy w świecie wyraz miłego zdziwienia; serdecznie powitał panią
Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/88
Ta strona została uwierzytelniona.