— Kto więc?
— Liza! — odpowiedział Flamwell, kiwając poważnie głową i dając do zrozumienia, że wie bardzo wiele. Ale jakieś wyjątkowe względy stanu nie pozwalały mu zdradzić ważnego sekretu. Mógł to być jeden z ministrów, pragnący poznać nastroje społeczeństwa.
— Panie Sparkins, — rzekła pani Malderton, zadowolona z wyniku rozmowy, — pan będzie łaskaw zająć miejsce pomiędzy paniami. John, postaw krzesło pomiędzy panną Teresą a panną Marjanną. — Ostatnie słowa mówione były do człowieka, który zazwyczaj występował w rolach groom’a i ogrodnika; ale dzisiaj, że to trzeba było olśnić gościa, musiał owinąć szyję elegancką białą chustką, włożyć eleganckie buty — ubranie leżało na nim jak ulane, włosy lśniły się, jak sto tysięcy djabłów — istny lokaj!
Obiad był wyborny; Horacy nie przestawał się zachwycać Teresą, to też nastrój panował doskonały. Tylko pan Malderton, znając skłonności swego szwagra, siedział jak na szpilkach i przechodził męki podobne do tych, jakie, o ile wierzyć gazetom, znoszą sąsiedzi, kiedy kucharka wiesza się na strychu, i które „łatwiej sobie wyobrazić niż opisać“.
— Czy widziałeś się ostatnio ze swym przyjacielem, Sir Thomas’em Noland, Flamwell’u?“ zapytał pan Malderton, spozierając kącikiem oczu na Horacego, aby sprawdzić wrażenie jakie wzmianka o tak wielkim człowieku powinna była na nim wywrzeć.
Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/97
Ta strona została uwierzytelniona.