Umilkł i pogrążył się w zadumę, wlepiwszy oczy w ognisko.
Pan Dombi był nie tak poruszony jak zdziwiony dziwną ciekawością dziecka. Pierwszy raz syn wdał się z nim w rozmowę i ośmielił się mówić o nieboszczce matce, chociaż codzień oddawna po obiedzie siadywał z nim jak teraz obok kominka. Uspokoiwszy się, usiłował w miarę możności wytłumaczyć, że pieniądz jest wprawdzie duchem wszechmocnym, zawsze i wszędzie cenionym, ale żadną miarą nie może uratować człowieka, gdy czas śmierci nadszedł i że na nieszczęście wszyscy, nawet w City, wcześniej lub później musimy umrzeć, choćbyśmy nie wiedzieć jak byli bogaci.
— Ale pieniądz daje nam — kończył pan Dombi — szacunek ogółu, podziw ludzi.
Pieniędzmi możemy uzyskać rozgłos i przejąć obawą wszystkich wokoło, a zdarza się nieraz, że pieniędzmi można i śmierć na pewien czas powstrzymać. Tak np. matka twoja za pieniądze korzystała z usług doktora Pilkinsa i znakomitego lekarza Parkera Pepsa. Tego ostatniego nie znasz, lecz pan Pilkins nieraz i tobie pomagał. Słowem pieniądz osiąga wszystko, co da się osiągnąć.
Chłopiec pilnie słuchał i rozumiał wszystko, o czem mówiono.
— A jednakże, tatusiu, pieniądze nie mogą mnie uczynić zdrowym i silnym.
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/150
Ta strona została przepisana.