swego granatowego surduta, a potem do tegoż schroniska zasunął wyjęte ze szkatułki dwie łyżeczki, srebrne szczypce do cukru i wielki srebrny zegarek, co wszystko najpierw obejrzał starannie, żeby ocenić wartość. Wszystko to załatwiwszy, porwał gruby sękaty kij i ruszył z Walterem w drogę.
Ale choć tak się krzątał, przypomniał nareszcie, że pani Mac Stinger zapewne czeka od niego wyjaśnień. Zbliżył się niepewny do okna i ważył zamiar wyskoczenia wprost na bruk, żeby we drzwiach nie natknąć się na straszliwego wroga. — Po chwili wymyślił sprytny podstęp.
— Słuchaj, Walu — idź naprzód i schodząc ze stopni, zawołaj w głos: Bądź zdrów, kapitanie Kuttl, potem zamknij drzwi. Wyszedłszy, stań na ulicy za domem i zaczekaj. Wnet nadejdę.
Gdy Walter schodził, pani Mac Stinger w istocie skradała się z kuchni, lecz nie widząc wbrew nadziei lokatora, zadowoliła się wyrzutem za stukanie i nazad cofnęła się do swej zasadzki.
Z pięć minut upłynęło, zanim Kuttl odważył się na ucieczkę i Walter już się zaczął niecierpliwić, nie widząc ani śladu błyszczącego kapelusza. Wreszcie dzielny rycerz nagle z chyżością kuli wypadł z bramy i bystrym marszem biegł, nie oglądając się za siebie.
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/191
Ta strona została przepisana.