Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/22

Ta strona została przepisana.

okazała w tem niezmierną delikatność serca. Na poduszeczce wyszyła: „Witaj mi, malutka Dombi“. Jak ci się podoba?
— Powinnaś mnie wytłomaczyć, droga Luizo — ozwała się z prośbą w głosie panna Toks — tylko jakby to powiedzieć — niewiadomość tego, co ma przyjść na świat skłoniła mię do przyjęcia takiego napisu. Daleko przyzwoiciej byłoby wyrazić się:
„Witaj mi, Panie Dombi!“ — lecz kto mógł wiedzieć, że doczekamy się takiego aniołka. Wiedząc o tem, nigdybym nie pozwoliła sobie na taką poufałość.
To mówiąc panna Toks ukłoniła się z gracyą, a pan Dombi również odwzajemnił się pięknym ukłonem. Trzeba wyznać, że brat uważał swą siostrę zawsze za kobietę słabą i próżną; niemniej pani Czykk wywierała nań znaczny wpływ, gdyż umiała zastosować się do jego charakteru, wciąż mówiąc o Dombi i Synie.
— Oto teraz — ozwała się pani Czykk ze słodkim uśmiechem — gotowa jestem wszystko Fanni przebaczyć, wszystko!
Po tym wybuchu miłości chrześcijańskiej zrobiło się lekko na sercu pani Czykk. Właściwie mówiąc, nie miała co przebaczać swej szwagrowej, gdyż ta nie zawiniła w niczem względem niej. Cały występek polegał na tem, że ośmieliła się poślubić jej brata lub chyba jeszcze na tem, że przed sześciu laty powiła