ale przewidywała, że pan Dombi nie pochwaliłby tej recepty względem syna, aczkolwiek równocześnie aprobował użycie jej względem córki. To też natychmiast odwróciła argument i przekonywująco zaczęła wywodzić, że nowe przedmioty, nowy rodzaj życia, nowe środowiska w zakładzie Blimbera, nowa dość zawiła nauka wytrącą stopniowo i niepostrzeżenie z głowy chłopca miłość ku siostrze. Myśl ta zgadzała się z nadzieją i przewidywaniem pana Dombi; nie dziw, że dżentlmen nabrał jeszcze lepszego mniemania o mądrości pani Pipczyn, do czego przyłączył się rzadki wzór bezinteresowności, gdy tak łatwo było wpoić konieczność rozłąki z małym przyjacielem, jakkolwiek cios nie był niespodzianką, gdyż pierwotnie powierzono dzieci jej opiece tylko na trzy miesiące. Uchwalono tedy, żeby Pawełek na pierwsze półrocze wstąpił do doktora Blimbera, jako tygodniowy pensyonaryusz, a siostra pozostanie u pani Pipczyn i będzie się z bratem widywała co soboty. Taki układ — myślał kochający ojciec — wyruguje ze serca syna przywiązanie do siostry. Zapewne doskonale pamiętał, jak nieoględnie rozdzielono dziecię z jego pierwszą ukochaną piastunką.
Kończąc wizytę, pan Dombi żywił nadzieję, że pani Pipczyn raczy zatrzymać nadal główną opiekę nad jego synem, dopóki uczyć się będzie w Brajtonie. Następnie ucałował Pawła, po-
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/220
Ta strona została przepisana.