Fanni musi zdobyć się na męstwo — oto wszystko. Ale do tego — ciągnęła, zdejmując kapelusz i nakładając rękawiczki — trzeba ją zachęcić, pobudzić i nawet przymusić w razie potrzeby. Chodźmy do niej.
Na ten raz pan Dombi naprawdę dał wiarę siostrze, jako kobiecie doświadczonej. Trochę się uspokoił i w milczeniu udał się za nią do pokoju chorej.
Położnica leżała na łożu, jak pierwej, tuląc ku sobie córeczkę. Dziewczynka jak wprzódy przylgnęła do matki, nie odejmując główki ani policzka od jej twarzy. Nie zwracała uwagi na otoczenie, nie odzywała się, nie szlochała.
— Stan jej pogarsza się bez tej dziewczynki — szepnął doktor panu Dombi. — Umyślnie zostawiliśmy ją przy niej.
Koło łoża nastała przejmująca cisza. Lekarze śledzili niknące życie z takiem współczuciem i beznadziejnością, że pani Czykk zrazu chciała odstąpić od swego zamiaru. Wnet jednak, zdobywszy się na odwagę, przysiadła do łoża i pocichu, jakby pragnęła obudzić śpiącą, zawołała:
— Fanni, Fanni!
Żadnej odpowiedzi! Uroczystą ciszę przerywał tylko głośny chód kieszonkowego zegarka pana Dombi i doktora Parkera Pepsa.
— Fanni, droga Fanni! — powtórzyła pani Czykk z nienaturalnym humorem — oto
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/24
Ta strona została przepisana.