jeszcze czego i odwrócił się. Dziecko ledwo się przygarnęło i zeszło na dół, gdzie ładna dziewczyna w rękawiczkach wygarniała z kominka popiół. Zdziwiła się obecnością dziecka i spytała, gdzie matka. Dowiedziawszy się, że zmarła, zdjęła rękawiczki, uporządkowała ubiór, ugrzała rączki, ucałowała i dodała, że jeżeli będzie potrzebował pomocy przy ubieraniu, niech zawoła Melii, to przyjdzie. Pawełek serdecznie podziękował i udał się do klasy, gdzie uczniowie już sposobili się do lekcyi. Mijając pokój, usłyszał pytanie:
— To ty, Dombi?
— Ja, pani.
Była to Kornelia.
Chodź tu, Dombi — rzekła.
Wszedł. Kornelia była w tym samym kostyumie. Miała osobny pokoik z szafą na książki i bez kominka, ale nigdy nie odczuwała zimna ani potrzeby snu.
— No, Dombi, teraz ja idę.
Pawełek dziwił się, dokąd i po co idzie w taki brzydki czas; ale nic nie rzekł, bo zwrócił uwagę na paczkę nowych książek na stoliku miss Blimber.
— To twoje książki, Dombi.
— Wszystkie moje?
— Wszystkie. Pan Fider więcej kupi, jeżeli będziesz pilny.
— Dziękuję.
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/244
Ta strona została przepisana.