Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/255

Ta strona została przepisana.

obłoki, kędy wesoło szybują ptaki, dokąd z taką radością uleciałby on, nieszczęsny więzień!


XIII. Wieść z za morza i decyzya firmy.

W podwórzu przed biurem pana Dombi odbywał się targ detaliczny wybornymi owocami. Codzień od dziesiątej rano do piątej po południu przekupnie i przekupki zalecały przechodniom pantofle, notesy, greckie gąbki, obroże, mydło windzorskie, obrazy, a czasem nawet psy myśliwskie.

Wszystko to gorliwie zachwalano, lecz nigdy żaden przekupień nie poważył się niepokoić pana Dombi. Ilekroć znakomity kupiec zjawiał się na targowisku — wszyscy z uszanowaniem rozstępowali się prócz odważnego handlarza psiemi obrożami, który prostując się, ujmował szerokie skrzydła swego kapelusza i grzecznie się kłaniał. Przemysłowiec ten był poniekąd mężem politycznym, tak dobrze znanym handlującemu światkowi, że pewien artysta, zamieszkały w Czypsajdzie[1] przygwoździł portret jego do drzwi swego sklepu. Roznosiciel biletów i plakatów na widok pana Dombi z pośpiechem otwierał naoścież drzwi biura, zdejmował czapkę i pochylał głowę ze czcią, gdy obok kroczył wyniosły pan.

  1. Cheapside dosłownie = tani kąt.