Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/288

Ta strona została przepisana.

Lekarz z taką pieczołowitością badał tętno, serce, oczy małego pacyenta, że Paweł mimowiednie dziękował.
— Mały nasz przyjaciel — zauważył doktor Blimber — zdaje się, nie skarżył się nigdy. Wydaje się zatem panu, że ma się lepiej?
— O wiele lepiej — odrzekł lekarz jakimś dwuznacznym tonem.
Paweł pogrążył się w rozmyślaniu nad odpowiedzią lekarza, lecz ten odgadłszy myśl pacyenta, odpowiedział mu zachęcającym i przyjacielskim uśmiechem. Pawełek też się uśmiechnął.
Cały ten dzień przeleżał w łóżku, drzemał, marzył, chwilami patrzył na Tutsa. Nazajutrz wstał bardzo rano, zeszedł na drugie piętro do sali, stanął przed zegarem i.... o cudo! zegar nie pytał więcej: jak-się-ma-mój-mały-przy-ja-ciel. Cyferblat zdjęto i zegarmistrz na drabince ruchomej zanurzał jakieś przyrządy w głąb maszyneryi. To nadzwyczaj zadziwiło Pawełka. Usiadł sobie na szczeblu drabinki i zaczął uważnie śledzić operacye, poglądając chwilami na cyferblat, który się nań boczył.
Zegarmistrz był uprzejmy i spytał Pawełka o zdrowie, na co Pawełek odrzekł, że nie znajdują go należytem, ale zresztą nic to. Potem Paweł zadał zegarmistrzowi mnóstwo pytań co do dzwonów i bicia zegarów. Chciał się