jakie mu towarzyszyło od romantycznej przygody z Florcią. W tej chwili podjechał ku furcie powóz i z niego wyskoczył dżentlmen w czarnym fraku z ciężkim łańcuszkiem od zegarka. Przypominając sobie później owego dżentlmena, Walter bez trudności odgadł w nim znakomitego lekarza i dziwił się, dla kogo tu przybył. Lecz na razie nie myślał o tem. Inne zajmowały go dumy.
Wyobrażał sobie, że może nastanie czas, kiedy śliczna dzieweczka przypomni go swemu bratu i skłoni brata do wzięcia udziału w jego losie. Zresztą w tej chwili kierowały nim nie tyle rachuby materyalne, ile pocieszająca nadzieja, że urocza istota pamięta go i spotyka go zawsze mile. Lecz nie mógł się opędzić myśli, że podczas długiej jego nieobecności Florcia bogata, dumna, szczęśliwa wyjdzie za mąż i jeśli o nim sobie przypomni, to nie inaczej, jak o dziecinnej zabawce.
Długo błądził po przedmieściu, chciwie wdychając woń kwiatów, słuchając śpiewu ptactwa, świątecznych dzwonów i miejskiego rozgwaru.
Nakoniec wydostał się z przedmieścia i powoli wracał ku domowi, ciągle myśląc o swym smutnym losie. Wtem gruby głos męski i przenikliwy krzyk niewieści, wołające go po imieniu, wyrwały go z zadumy. Obejrzał się i spostrzegł dorożkę, doganiającą go. Gdy stanęła, woźnica z biczem w ręce, zeskoczył
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/310
Ta strona została przepisana.