najmilszy nasz biedny Pawełek! Ach, panie Walterze!
— Mój Boże! Czyżby był chory?
— Kwiatuszek mój! — wołała, załamując ręce. — Koniecznie zachciało mu się widzieć dawną piastunkę, a ja podjęłam się przywieźć z ogrodów Staggsa Polli Tuddl!...
Dowiedziawszy się, o co chodzi, Walter tak gorliwie zajął się sprawą, że konie ledwie zdążyć zdołały za nim. Rzucał się z ulicy w ulicę, dopytując wszystkich i każdego z osobna, którędy droga do ogrodów Staggsa.
Nareszcie po wielu bezowocnych poszukiwaniach Walter z woźnicą i Zuzanną spotkał człowieka, który zachował jakieś mgliste wspomnienie o ogrodach Staggsa. Był to wędrowny kominiarz.
— Pytasz pan o Tuddla? Znam. To ten, co służy na kolei?
— To, to — zawołała Zuzanna.
— Gdzie teraz mieszka? — dopytywał Walter.
— W zakładach Towarzystwa, drugi zwrot na prawo, przez podwórze, znowu na prawo. Numer jedenasty. Niepodobna zabłądzić. Zresztą pytać, gdzie Tuddl, palacz. Każdy wskaże.
Zuzanna Nipper wyskoczyła z powozu, porwała Waltera za rękę i popędziła we wskazanym kierunku, poleciwszy dorożkarzowi czekać.
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/312
Ta strona została przepisana.