i jadł obiad, rzucił nóż i widelec, okrył ramiona żony szalem, poprawił czepek i rzekł tonem ojcowskim:
— Prędzej, Polli.
Cała kompania przybiegła do powozu rychlej, niż myślał woźnica. Usadziwszy w karecie Zuzannę i panią Ryczards, Walter skoczył na kozioł, żeby wskazywać drogę woźnicy i cel wyprawy został osiągnięty. Młodzieniec przyprowadził swe damy do sali pana Dombi, gdzie ujrzał nie bez zdziwienia na stole wspaniały bukiet, szczególnie podobny do nabytego rano przez kapitana Kuttla. Bardzo pragnął dowiedzieć się czegoś o pacyencie i okazać mu jakąś usługę; lecz nie chcąc się narzucać panu Dombi, pocichu wyszedł i powlókł się do domu smutny i z sercem rozdartem.
Nie upłynęło pięciu minut, jak lokaj go dopędził i prosił w imieniu pana Dombi, aby wrócił. Walter przyspieszył kroku i ze smętnem przeczuciem wszedł do ponurego domu.
Pawełek już nie wstawał. Dzień i noc spokojnie leżał w swem łóżeczku, wsłuchując się w gwar ulicy i nie troszcząc się o to, jak czas upływał. Ale śledził i czas i całe otoczenie.
Gdy promienie słońca wlewały się do pokoju po przez cienkie story i chwiały się na przeciwległej ścianie nakształt fal złotych, Paweł