Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/44

Ta strona została przepisana.

nie kotłem na cześć parowozu, zaczął tupać nogami, a za tym przykładem poszła cała rodzina.
Kilka pomarańcz i garść drobnych pieniędzy ukoiły małych Tudli i rodzina zwolna udała się do najętej karety u podjazdu, aby odjechać do domu. Dzieci pod opieką Dżemimy stojąc przy oknie, rzucały pomarańcze i pieniądze. Sam pan Tudl siadł na piętach, uważając ten rodzaj jazdy za najwygodniejszy.


III. Pan Dombi staje się — jako człowiek i ojciec — głową rodzinnego departamentu.

Gdy już minęły pogrzebowe ceremonie zmarłej ledi ku zupełnemu zadowoleniu grabarza i sąsiadów, nader wymagających pod każdym względem i gotowych do obrazy, gdy się cokolwiek z ceremoniału uroniło, różne osoby w gospodarstwie pana Dombi wstąpiły w koło swych zajęć. Mały ów światek, jak i wielki, niestety, celował w zdolności prędkiego zapomnienia o swych zmarłych. Gdy już kucharka oznajmiła, że pani ś. p. była cicha, gdy klucznica dodała, że taki to los wszystkich ludzi, gdy klucznik westchnął: mój Boże, ktoby to mógł pomyśleć, a pokojówka z lokajem przekonywali, że im się wszystko jakby snem wydaje — cała kwestya wyczerpała się doszczętnie i wszyscy