nie znała córki pana Dombi. — Czem mogę służyć panience?
— To mój brat? — spytała dziewczynka, pokazując dziecię.
— Tak, moja duszko — odrzekła Ryczards — proszę go pocałować.
Lecz dziewczynka, nie ruszając się, z powagą spojrzała na mamkę i pytała:
— Co uczyniliście z moją mamą?
— Boże miłosierny! — zawołała Ryczards. — Jakie smutne pytanie! Co zrobiłam? Nic nie zrobiłam, panno Florentyno.
— Co oni zrobili z moją mamą? — powtórzyła Florcia.
— W życiu swem nie spotkałam nic podobnie wzruszającego — mówiła Ryczards, mimowoli stawiając się w położeniu zmarłej ledi i myśląc o własnej dziatwie. — Zbliż się, najdroższa i nie lękaj się mnie.
— Ja się pani nie lękam — odpowiedziało dziewczę, wchodząc do pokoju. — Ale muszę się dowiedzieć, co oni zrobili z moją mamą.
— Tę czarną sukienkę nosisz, kochanko, dla pamięci o matce.
— Ja pamiętam o mamie w każdej sukni — mówiło dziecko ze łzami w oczach.
— Ale taki to już obyczaj, żeby ubierać się w czarne suknie, gdy ktoś znika.
— Dokąd znika?
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/48
Ta strona została przepisana.