Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/61

Ta strona została przepisana.

całe swe przywiązanie oddał synowi, gdy drugie oto dziecię ma przed oczami?“
Jak tylko można najdłużej trzymała ją przed oczami ojca i tak zabiegała, że Pawełek w istocie stał się weselszym. A kiedy już czas był rozstać się, chciała wysłać Florcię do pokoju ojca, by się pożegnała; lecz dziewczątko cofnęło się lękliwie, a gdy piastunka nagliła, podniosła rączki ku oczom, jakby wstydząc się swego poniżenia. „O, nie, nie! On mnie nie pragnie, nie pragnie!“ Ten spór zwrócił uwagę pana Dombi, który w swoim gabinecie popijał wino. — A co tam? — spytał.
— Panna Flora — mówiła Ryczards — chce się z panem pożegnać, lecz boi się fatygować.
— No, dobrze, dobrze! Niech sobie idzie — może się nie widzieć ze mną.
Wysłuchawszy tej odpowiedzi Florcia szybko opuściła pokój, zanim się mamka spostrzegła. Bądź co bądź poczciwa Polli rada była powodzeniu swej dyplomacyi i zaraz o wszystkiem powiadomiła Gorączkę. Wbrew oczekiwaniu Zuzanna dość zimno przyjęła do wiadomości dowód przyjaźni i wcale nie była zachwycona tem, że odtąd każdej chwili mogą się widywać.
— Myślałam, że zrobię tem pani przyjemność — mówiła Polli z odcieniem wymówki.
— Ależ mi to bardzo przyjemne, pani Ryczards, ślicznie dziękuję — odwzajemniła się