— A księgi rachunkowe i czekowe, a księgi dłużne i portfel wekslowy i inne dokumenty kupieckie handlowego domu?
— O, tego dobrego, ja myślę, znajdzie się dużo, ale to wszystko kryje się w pokojach pana Karkera, pana Morfina lub też pana Dombi.
— Czy pan Dombi był dziś w kantorze?
— Był. Nieraz wchodził i wychodził.
— Z tobą, rozumie się, nie rozmawiał?
— Przeciwnie. Przechodząc koło mnie — taki dumny i wyniosły — rzekł: „a, ty jesteś synem pana Hilsa, mechanika przyrządów żeglarskich?“
— Kuzynem, panie — odrzekłem. „No, właśnie, ja też mówię — kuzynem.“ A naprawdę, wuju, nazwał mię twym synem, nie krewnym.
— Pomyliłeś się, mój drogi — i koniec.
A zresztą niewielka szkoda.
— Naturalnie, że niewielka. Tylko to niemiłe, że taki zimny i pyszny. Potem pan Dombi przypomniał, żeś mnie polecał mu do jego kantoru, że powinienem być pilny i punktualny — i wyszedł. Nie bardzo mu się chyba podobałem.
— Chciałeś zapewne powiedzieć, że on się tobie nie bardzo podobał?
— Może być, — wuju — ale nie myślałem o tem.
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/69
Ta strona została przepisana.