Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/89

Ta strona została przepisana.

czuliła się, posyłając słodkie całusy — a ty, kochana Luizo — daj mi słowo, że napijesz się na noc odwaru z czarnych jagód i uspokoisz się.
Czarnooka Zuzanna Nipper zaciskała wargi z niecierpliwością; lecz gdy już z dziecinnego pokoju wyszły, wybuchła.
— Ogarnia mię szewska pasya na te czupiradła!
— A ona jeszcze mówi, że aniołkowi temu coś się przyśniło — dodała Polli.
— Czupiradła, niech was licho porwie! — krzyczała Gorączka, z ironicznym dygiem przysiadając naprost drzwi, którędy wyszły przedmioty jej gniewu.
— W niej niema nic z Dombich! To i chwała Bogu, że niema!
— Nie zbudź dzieci, Zuzanno — ostrzegła Polli.
— Stokrotnie dziękuję, pani Ryczards — zawołała Zuzanna, korzystając z okazyi wynurzenia swego gniewu. — Jak mulatka i niewolnica powinnam ze czcią słuchać pańskich rozkazów. Czy nie raczy mi pani jeszcze jakiej uwagi uczynić? Mów pani, nie ceremoniuj się ze swą pokorną sługą.
— I poco pani prawisz te niedorzeczności?
— Jakto niedorzeczności? Skądże to pani pochodzi? Czyż to pani nie wiesz, że pani, ako gość chwilowy, możesz poniewierać mnie