wedle woli. Skądkolwiekbyś pani jednak pochodziła, powinnaś pani wiedzieć, że dawać polecenie i wykonywać je — dwie różne rzeczy. Pani naprzykład możesz mi nakazać rzucić się głową na dół z piątego piętra, a ja naprzykład ocalając swą szyję — mogę jej nie usłuchać. Tak to rzecz ma się.
— Com ja pani zawiniła? Miotasz się pani na mnie za to, że krzywdzą pannę Florcię. Masz pani bardzo dobre serce; ale przecież nie jam zawiniła, moja droga.
— Tak, dobrze pani tak mówić, kiedy za chłopczykiem biegają niby za książątkiem, kiedy go kochają i pieszczą; cobyś pani powiedziała, gdyby nim poniewierali, jak tą śliczną, miłą sierotą, o której te dwie czarownice rozmawiały, niby o straconej dla życia! Przeklęte! Ale co tam. Nie kaprysić, panno Florciu! Spać, psotnico! Albo zawołam kominiarza i każę mu ciebie zjeść. Spać.
Słowom tym towarzyszył straszny pomruk, jak gdyby już w istocie szedł kominiarz, gotów nakaz ten spełnić. Zuzanna uciszała swą wychowanicę, okrywając główkę jej kołdrą i klepiąc po kołdrze dłonią. Następnie złożyła ręce, siadła pod kominkiem i nie mówiąc ani słowa, spędziła resztę wieczoru.
W pokoju dziecinnym utrzymywano, że Pawełek zaczyna rozumieć i spostrzegać. Z tem wszystkiem wcale nie zauważył, że czynią się
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/90
Ta strona została przepisana.