— I w jego nieobecności pozwolisz pan, że go przeproszę i wyrażę żal z powodu tego, co się stało.
Tuts cieszył się z okazyi, która mu pozwoliła poznać przyjaciela pana Dombi, zamienił z Karkerem swój bilet wizytowy i rozstali się.
Florcia żyła sama w ogromnem posępnem domostwie. Dzień szedł za dniem, a ona wciąż żyła sama i puste ściany niby wężowe głowy Gorgony ścinały krew w jej żyłach martwiącym chłodem, który mógł w kamień zamienić młodość jej i piękność.
Żadne zamczysko zaczarowane w niedostępnej puszczy, śród młaków i przepaści nie wydawałoby się tak samotne, jak dom pana Dombi. Nocami, gdy jasne światła biły z okien sąsiednich domów, ten wznosił się ponurą, czarną plamą w ulicy; we dnie śród innych domów chmurzył się jak rycerz smutnego znaku, groźny i dziki w swej nieodgadnionej tajemniczości.
Wspaniałość paradnych komnat, napół rozjaśnionych wątpliwem światłem, przenikającem przez zasłony okienne, dobrze odpowiadała typowi zamków zaczarowanych Poczer-