udał się do Florci z wiadomościami o wuju Sol, lecz nie zastał jej w domu.
— Uniżony sługa pański — rzekł major. — Przyjaciel mego przyjaciela Dombi powinien być i moim przyjacielem. Rad cię widzę, panie Karker.
— Major Bagstok wyświadczył mi ważną usługę, Karkerze. Bardzom wdzięczny majorowi za towarzystwo i uprzejmość.
Pan Karker właśnie przybył do Lemingtonu. Stał z kapeluszem w ręku, kłaniając się i ukazując dwa rzędy śnieżnych zębów. Wyraził nadzieję, że major pozwoli mu złożyć dziękczynienia za doskonałą zmianę w usposobieniu pana Dombi.
— E, zmiłuj się pan — to sprawa wzajemna. A co się tyczy pańskiego szefa — ciągnął major po cichu, lecz tak, że pan Dombi nie stracił ani słóweczka — to powiem panu, wielki człowiek. Jego natura tego rodzaju, że musi podnosić swych przyjaciół. Udoskonalać i umacniać swych bliźnich na drodze do rozwoju moralnego — oto przeznaczenie genialnej natury pana Dombi!
— Pan uprzedziłeś myśl moją, majorze. Zawsze tak samo ceniłem pana Dombi. Odgadłeś pan do gruntu tę wzniosłą naturę.