Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/160

Ta strona została przepisana.

i stał się codziennym uczestnikiem naszych wieczorów. Tkliwość jego rosła co dzień i kiedy teraz myślę o tej strasznej odpowiedzialności, na jaką narażałam się, zachęcając go do zdobywania...
— Wstępnym bojem pańskiej fortecy — podpowiedział major.
— Grubianin, niepoprawny grubianin! Zresztą dokończyłeś pan mej myśli, choć wstrętnemi słowami. Zwolna prawda wyłoniła się przedemną. Jakże opiszę niewysłowione męki, które szarpały me serce odtąd! Całe swe życie poświęciłam Edycie, memu skarbowi. I patrzeć, jak ten anioł, mężnie walczący z pokusami po śmierci Grendżera, zaczął się codziennie zmieniać! O, co może dorównać tym torturom, na jakie bez litości skazuje nas zdradzieckie życie! Tak, majorze, Edyta drogocenna perła mego życia. Podobna, jak mówią, do mnie. Wierzę temu; zapewne rodzinne podobieństwo.
— Jest na świecie człowiek, który gotów się ostro rozprawić z każdym utrzymującym, że pani podobna do kogokolwiek. Imię tego człowieka — starowina Józio.
Kleopatra uczyniła ruch, jakby miała uderzyć wachlarzem nieskromnego pochlebcę. Rozmyśliła się i z uśmiechem ciągnęła.
— Jeżeli moja urocza córka odziedziczyła po mnie jakieś zalety, to wzięła też moją głupią naturę. Mówiono, że odznaczałam się zawsze