Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/204

Ta strona została przepisana.

— Droga Edyto, ja stanowczo... zbliż się ku światłu, aniołku...
Florcia podeszła.
— Nie pamiętam, droga Edyto, jaką byłaś w wieku naszej uroczej Florentyny.
— Dawno zapomniałam, kiedym była taką.
— Stanowczo myślę, że nasze urocze dziewczątko bardzo podobne do ciebie. To dowodzi, jaką damę możnaby z niej zrobić, gdyby się starannie wziąć do jej wykształcenia.
Zamiast odpowiedzi Edyta surowo spojrzała na matkę. Należało jąć się innej taktyki.
— Zbliż się, aniółku i jeszcze raz mię ucałuj. Czy słyszałaś, że twój ojciec bierze w tym tygodniu ślub z moją nieocenioną Edytą?
— Słyszałam, że ślub ma być w tym tygodniu; lecz nie wiedziałam kiedy?
Pani Skiuten oznajmiła Florci, że pan Dombi będzie dziś u nich na obiedzie i zapewne miło mu będzie ujrzeć swą córkę. Nie wie on nic o tem, bo Edyta wszystko załatwiła, gdy był w City.
Obiad minął szczęśliwie i pan Dombi rad był, że córka jakiś czas zabawi w domu pani Skiuten. Zajęła się ona gorliwie wykształceniem Florci: ciągłe z nią rozmawiała, kazała