Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/211

Ta strona została przepisana.

dobyła ze skały strumień wody zbawczej dla narodu ginącego z pragnienia. Edyta padła na klęczki, włosy jej falą spłynęły na poduszki, a łzy potokiem polały się z oczu.
Tak spędziła Edyta Grendżer swoją ostatnią noc przedślubną.
Nazajutrz państwo Dombi po ślubie wyjechali do Paryża, Florcia zaś znów zamieszkała w ponurym domu.


XXXI. Klęska drewnianego miczmana.

Kapitan Kuttl pędził nieźle życie w sklepie pod drewnianym miczmanem, niepokojony chyba kapeluszami kobiet, snujących się ulicą koło okien sklepowych. Lecz były sprawy, które mu coraz bardziej dokuczały. O okręcie Waltera żadnej wieści. O Salomonie Hilsie także.
Florcia dotąd nie wiedziała, że staruszek zginął, a kapitan nie miał odwagi uwiadomić jej o tem. Nadzieje jego więdły z dnia na dzień więcej, obawy zaś o los młodzieńca, którego kochał gorąco, stały się tak dręczące, że nie ośmielał się pojawić przed panną Dombi.
Był blady, zimny jesienny wieczór i kapitan kazał rozniecić ogień w małej bawialni, podobnej teraz więcej niż kiedy do kajuty. Duże krople deszczu biły w szyby i wicher wył koło magazynu. Kapitan wdrapał się na strych sypialni starego przyjaciela w celu poczynienia