Spójrzmy teraz na dwa domy, nieblizko siebie leżące, lecz nie tak odległe, żeby komunikacya między nimi w ogromnym Londynie była trudną.
Pierwszy znajduje się na zielonem i pełnem ogrodów przedmieściu w pobliżu Norwudu. To nie pałac. Bez pretensyi na wielkość — zbudowany ładnie. Zaciszny taras, kwietnik, grupy drzew, wśród których widać cudne zarysy wierzby i jesionu, oranżerya, wiejska weranda, owinięta wonnymi splotami kwiecia i wijących się roślin, doskonały rozkład dobudówek, wszystko to niewielkie, zastosowane do wiejskiego gospodarstwa, lecz wszędzie tyle piękna i wygody, żeby na pałac starczyło. Już u wejścia uderza wyszukana elegancya — i podziw zbiera na widok bogatych efektów barwnych, jakie oko co krok spotyka. Meble wybornie dobrane do rozmiarów pokoi; szklanne drzwi i okna dają tyle światła, ile trzeba dla widoku przedmiotów na ścianach i posadzce. Tu niewielka kolekcya obrazów i rycin, tam w pięknych zagłębieniach najlepsze dzieła, owdzie fantastycznie rzeźbione szachy, tryktrak, bilardy.
A mimo tego blasku i wygody ogólne wrażenie jakieś niedodatnie.
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/226
Ta strona została przepisana.
XXXII. Kontrasty.