Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/279

Ta strona została przepisana.

ma środka zawarcia z życiem przymierza. Odgradza się od sympatyi, od współczucia, rany jego z dniem każdym stają się głębsze, choć je nanosi własna ręka, pychą zbrojna.
Były te rany w jego sercu. Czuł je boleśnie w swej samotni wspaniałych komnat gdzie jak dawniej spędzał godziny zdała od świata.
A przecież był ktoś, co zdobył miłość żony, co odniósł zwycięstwo nad sercem jego syna, dokonać mógł więcej, niż on z całym zasobem środków. Odjął tej osobie swe przywiązanie a jednak jaśniała piękna anielsko, gdy koło niego wszystko naokół zamierało w smutku. Wszędzie stawała mu w poprzek, gardził nią w dzieciństwie, teraz prawie nienawidził. Trudno mu było opędzić się temu uczuciu, choć odczuwał miły podziw na widok niewinnej istoty, która z taką czułością rzuciła mu się na szyję, gdy powrócił. Wiedział teraz, że piękna, godził się na to, że pełna wdzięku — a rozkwit jej dziewiczych powabów wszystkich zdumiewał. Czuł obcość wobec ludzkiego serca, ale łaknął miłości. Zgniótł i stłumił w sobie wszelkie uczucie i tylko pycha władała czynami jego. Stanowczo nienawidził córkę.
Teraz zaś temu posępnemu demonowi, szarpiącemu duszę jego, przeciwstawiła Edyta własną pychę. Jako mąż i żona nie mogli być szczęśliwi ci ludzie; ale nieszczęście ich sta-