Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/35

Ta strona została przepisana.

mnie jutro sądownie o to zapytano, przysięgłabym, że tak było powiedziane.
— Droga Luizo, ty zawsze postępujesz systematycznie — wyraziła podziw swój panna Toks.
— Krótko mówiąc, Florciu, pomiędzy mną i twoim ojcem nic się dotąd nie stało. Gdym mu przypomniała, że pan Barnet i ledi Skettls napisali bardzo miłe listy — ach, mój Boże, jak ta ledi Skettls kochała naszego aniołka! — Gdzie się zawieruszyła moja chusteczka?
Panna Toks wyjęła z torebki i podała chusteczkę.
— Bardzo miłe listy. Wyrażają nam swe współczucie i zapraszają cię do siebie, Florciu. Potrzebna ci rozrywka. Gdym powiedziała twemu ojcu, że ja i miss Toks zbieramy się do domu, machnął ręką; a potem na zapytanie: czy nie będzie miał czego przeciw twemu wyjazdowi? — odrzekł: „Nie, Luizo, czyń co chcesz“.
Florcia podniosła na nią zapłakane oczy.
— Zresztą możesz i nie jechać do Skettlsów Zostań, jeżeli chcesz w domu, albo jedź ze mną.
— Wolałabym, cioteczko, pozostać w domu.
— Jak wolisz. Wiedziałam z góry, że zrobisz dziwny wybór. Zawsze byłaś dziwaczna, nawet dzika. Każda inna na twem miejscu po wszystkiem, co się stało — Lukrecyo, znów