Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/49

Ta strona została przepisana.

Z tego, co mówiono w kuchni, dowiedziała się, że pani Czykk naraiła panu Dombi za towarzysza majora i że po pewnem wahaniu zgodził się na to.
— Piękny przyjaciel, ani słowa — ciągnęła Zuzanna. — Podług mnie, jeśli wybierać, to znajomego, a nie pierwszego spotkanego na drodze.
— Do widzenia, Zuzanno.
— Do widzenia, moja panienko najdroższa. Dobrej nocy.
Ton współczucia, z jakim ostatnie słowa wymówiła, dotknął najczulszej struny biednej dzieweczki. Pozostawszy samą, Florcia przycisnęła ręką bijące serce i oddała się smutnym myślom o swem sieroctwie.
Była wilgotna noc. Drobny deszcz z jękiem siekł w zapłakane szyby. Przejmujący wiatr wył i gwizdał dookoła domu, gnany srogą tęsknicą. Drżące listki na suchotniczych drzewach wydawało ostry szelest. Na wieży zegar wydzwonił północ. Wszystko to nie osłabiło głównej myśli Florci. Wspomnienie zmarłego brata zlało się z tą myślą i pogłębiło ją. Zobojętnieć dla ojca, stracić jego serce l Nigdy nie zbliżyć się do tego człowieka, nie spojrzeć mu w oczy!
Od dnia śmierci ani razu nie ułożyła się do snu, zanim u drzwi jego nie była. Był to straszny i wzruszający widok, gdy oto teraz