Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/60

Ta strona została przepisana.

Nastąpiło krótkie milczenie. Zuzanna Nipper wyjęła dwie filiżanki, dwie łyżeczki i czekała, aż naciągnie herbata.
— Muszę pomówić z wujem Waltera o tem, czem pełna moja dusza. Oto pozostaje on sam i nie będzie komu dzielić bólu jego. Jeśli nie zezwoli mi zastąpić Waltera, bo na to mnie nie stać, to będę przynajmniej jego szczerą przyjaciółką i pomagać mu będę w braku Waltera,. Cóż powie wuj Waltera?
Salomon, nic nie mówiąc, ucałował ręce Florci, a Zuzanna Nipper usiadła w charakterze gosposi i westchnęła, patrząc w sufit.
— Wolno mi będzie odwiedzać wujaszka, otrzymywać odeń wieści o Walterze, a gdy zamiast mnie zjawi się Zuzanna, wujaszek opowie jej wszystko, zaufa nam i zwierzy się ze wszystkiem, abyśmy go mogły pocieszać. Czy dobrze, wujaszku, zgoda?
Śliczna twarzyczka, błagalne spojrzenie, miły głos, lekki uścisk ręki, czarująca postawa, w której były i głęboka cześć dla wieku i pełna wdzięku niepewność, czy przyjmą propozycyę, — wszystko to tak wzruszyło starca, że ledwie zdołał wyjąkać;
— Walterze, mój ukochany, odpowiedz za mnie. Ja... ja nie umiem.
— Nie, Walterze — z wesołym uśmiechem mówiła Florcia — nie, pan nie mów za niego.