Dombi. Ale o ile Florcia brała udział w ucieczce Edyty, czy zbiegła z nią razem, czy sama się ukryła, czem zawiniła — o tem nie ma pani Czykk najsłabszego pojęcia.
Pan Dombi stale i nieodmiennie kryje we własnej duszy wszystkie myśli i uczucia i nie dzieli się z nikim. Nie szuka swych zbiegów. Może Florcia schroniła się do siostry, a może mieszka pod jednym z nim dachem. Może rozmyśla o niej ciągle, a może wcale o niej nie myśli. Żadnej troski nie okazuje, żadnych nie zadaje pytań. Ale bez wątpienia pan Dombi nie wyobraża sobie zgoła, że stracił córkę. Nie domyśla się prawdy. Zbyt długo żył opancerzony własną pychą, żeby pielęgnować jakiekolwiek obawy co do biednej męczennicy, która tak długo wytrwale szła po swej skromnej ścieżynie. Pociski losu podcięły go jednak wyraźnie, ale nie zrównały dotąd z ziemią.
Korzenie były rozłożyste, głębokie i z biegiem lat szeroko się rozpostarły bez przeszkód, biorąc żer od otoczenia. Pień podrąbany, lecz korzenie całe.
Choć czujnie tai wewnętrzny świat swej duszy przed światem, który podług niego chciwie śledzi ruchy i czyny jego, to przecież nie udaje mu się skryć śladów, dobywających się z głębi na powierzchnię w postaci wpadnię tych oczu, obwisłych policzków, posępnego czoła i wiecznie ponurego wyglądu. Ta-
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/105
Ta strona została przepisana.