Siostra w żywych barwach opisała rysy, postawę, ubiór tajemniczego gościa, ale Jan Karker nie mógł odgadnąć może skutkiem nieuwagi, może zaś, że nie zdołał wyrobić sobie jasnego wyobrażenia o oryginale.
Potem oboje zabrali się do pracy: siostra przy gospodarstwie, brat w ogrodzie.
Była noc. Jan czytał w głos jakąś książkę, siostra szyła. Wtem pukanie do drzwi przerwało ich zajęcia. Jan zbliżył się do drzwi. Głos jakiś pytał, a Jan odpowiadał ze zdziwieniem. Nareszcie obaj weszli do izby.
— Henryko — pan Morfin, dyrektor biura Dombi.
Siostra zerwała się, jakgdyby przyśnił jej się duch. Na progu stał jej tajemniczy przyjaciel z siwymi włosami, z twarzą rumianą, czołem otwartem i szerokiem, oczami pełnemi ognia — ten sam przyjaciel, o którym właśnie mówiła bratu.
— Janie — zawołała — to właśnie ów nasz przyjaciel.
— Panno Henryko — miło mi słyszeć z ust jej te słowa; w drodze do tego domu wymyślał on tysiąc sposobów, jakby się wytłómaczyć i nic nie wymyślił. Panie Janie, jam tu nie obcy. Ze zdumieniem witałeś mię w progu i widzę, żeś pan w tej chwili jeszcze więcej zdumiony. Cóż w tem dziwnego. Wszystko stąd, żeśmy niewolnikami nawyknienia.
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/129
Ta strona została przepisana.