Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/13

Ta strona została przepisana.
XXXIX. Wielkie zaufanie i traf nieszczęsny.

Rob Tudl zmienił się gruntownie od stóp do głowy. Umyty i uczesany puszy się w lakierowanych bucikach i ciemnej barwy liberyi, uszytej misternymi palcami artysty toalet lokajskich. Szanowny pupil dobroczynnego zakładu od pewnego czasu ma zaszczyt być kamerdynerem pana Karkera, dyrektora znakomitej firmy i prawej ręki pana Dombi. Porzuciwszy służbę u kapitana Kuttla i sprzedawszy na prędce z niemiłą stratą swe gołębie, Rob pędem wpadł do domu Karkera i stanął z zaognioną twarzą przed swym władcą, oczekując pochwał i nagrody.
— A, to ty — rzekł pan Karker, rzucając ukośne spojrzenie na zwitek skąpego mienia syna palacza. — Owóż straciłeś służbę i przybywasz do mnie. Tak czy nie?
— Tak, to jest ośmielę się zauważyć, że gdym tu był ostatnim razem, pan raczył mi powiedzieć...
— Ja raczyłem powiedzieć? Co takiego? Com ci powiedział?
— Nie, nie... nic pan nie raczył powiedzieć — jąkał się biedak, zbity z tonu surowym wzrokiem Karkera.