na godzinę i pozostawił list dla madame. Madame list dostała?
— Tak.
— Mille pardons, madame, byłbym w rozpaczy, gdybym ściśle nie wypełnił danych zleceń. Monsieur raczył rozkazać, aby kolacyę przygotować na tę godzinę i myślę, że uprzedził madame o swych rozporządzeniach w tym liście.
Edyta nic nie odrzekła i w zadumie przyglądała się, jak nakrywali stół na dwie osoby. Nagle wstała, wzięła świecę, przeszła przez sypialnię i salon, uważnie zbadała wszystkie drzwi, zwłaszcza jedne, wiodące do tajemnego przejścia w ścianie. Wyjęła klucz, powiesiła na zewnątrz i wróciła na dawne miejsce.
Nakrywszy stół, lokaje stanęli w progu i czekali rozkazu. Jeden z nich spytał z uszanowaniem, czy prędko, jak myśli madame, przybędzie monsieur?
Madame nie umiała odpowiedzieć. Dla niej to rzecz obojętna.
— Jakże obojętna? Kolacya gotowa i należałoby ją spożywać. Monsieur zapewniał o swej punktualności. Ba, jakiś szmer. Monsieur raczył przybyć.
W istocie monsieur mijał amfiladę ciemnych pokoi. Przybywszy nareszcie do pokoju oświetlonego, uściskał madame i zaczął mówić z nią po francusku, jak ze swą czarującą żoną.
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/141
Ta strona została przepisana.