— Jeżeli zapominam, że ten człowiek plugawemi ustami dotykał ust moich, że miał mię w objęciach tej nieszczęsnej nocy, to znaczy mój małżonku, żem wzięła z tobą rozwód i że chcę z życia swego wykreślić ostatnie dwa lata. Patrz, oto listy, które adresowałeś pod zmyślonem mojem nazwiskiem: jeden dostałam w drodze, drugi tu. Pieczęcie całe, możesz je wziąć napowrót.
Zmięła je i rzuciła pod nogi.
— Rozstajemy się w tym momencie. Zawczesnie liczyłeś na noce sycylijskie i rozkosz lubieżną. Należało przedłużyć zdradziecką swą rolę. dłużej być nikczemnikiem, dłużej się łasić a potem tęgo napełnić własną kieszeń.
— Edyto — zawołał groźnie Karker — siadaj i ani słowa o tem. Co za szatan cię opętał!
— Legion mu na imię. Ty i twój szaleniec-pan namnożyliście ich we mnie. Teraz chwal się, ile ci się podoba!
Na wargach jego pojawiła się piana i zimny pot okrył czoło. Jedna sekunda nieuwagi z jej strony, a rzuciłby się na nią. Lecz była ona jak skała i płonące jej oczy ani na sekundę nie odrywały się odeń.
— Tak się nie rozstaniemy. Jeszczem nie zgłupiał doszczętnie, żeby sobie nie dać rady z wściekłą babą.
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/149
Ta strona została przepisana.