sobą zamknęła. Poszedł za nią ze świecą, lecz pokój był pusty. Minął jadalnię, salon, zaglądał wszędzie pod zasłony, za parawany — nadaremnie! Edyta znikła. Nie było jej i w korytarzu, o ile sięgało oko.
Tymczasem dzwonek jęczał i z zewnątrz dobijano się.
Karker podkradł się do drzwi i słuchał. Nazewnątrz widocznie działo się coś, gdyż rozlegały się liczne głosy. Dwaj panowie mówili po angielsku i Karker zbyt dobrze poznał głos jednego.
Znów wziął świecę i przebiegł pokoje, wciąż jeszcze w nadziei znalezienia Edyty. W sypialni znalazł drzwi ukryte w ścianie a zamknięte z odwrotnej strony: pomiędzy połówkami drzwi tkwiła woalka, uroniona przez Edytę.
Dzwonek jęczał donośnie i tuzin rąk włamywało się do bramy.
Karker nie był tchórzem, ale piekielne dźwięki w nieznanym domu o północy, po dopiero przeżytej scenie mogły panicznym strachem przejąć nie takiego bohatera jak Karker, dla którego nie było rozkoszą spotkanie z szefem, gotowym rozszalałą ręką zerwać maskę z podwładnego nędznika, doświadczonego w długiem łotrostwie. Trząsł się też, jak liść osiny. Usiłował wyrwać drzwi, w których tkwiła woalka — napróżno; otworzył okno i spojrzał
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/151
Ta strona została przepisana.