— Kapitanie — zaczął — rozmowę naszą powinna cechować ufność i szczerość. Jest to właściwie dalszy ciąg tego, cośmy mówili na górze z panną Dombi.
— Zaczynaj, przyjacielu, zaczynaj.
— Panna Dombi wkrótce stanie się żoną Waltera Geya — nieprawda?
— Tak. Wszyscy przybijamy ku jednemu wybrzeżu. Wal i rozkosz serc naszych wkrótce połączą się w świątyni. A potem co nastąpi? Nasz ptaszek złoty wyfrunie z gniazdka i poleci daleko, daleko, na szerokie morze. Jadą do Chin, przyjacielu.
— Boże wielki! — zawołał Tuts.
— Tak. Okręt, na którym się ocalił, jest okrętem handlowym i Walter w czasie pobytu na nim zjednał sobie ogólną przychylność. Polubili go wszyscy, bo to piękny i rozumny młodzieniec. Otóż gdy w Kantonie umarł główny okrętowy agent, miejsce jego zajął Walter, a teraz ma zarządzać drugim okrętem, należącym do tych samych właścicieli. Dla tego to nasza pieszczotka pojedzie z Walterem do Chin.
Obaj z głębi piersi westchnęli.
— Cóż robić? Ona go kocha serdecznie i on ją tak samo. Ktoby ich śmiał rozłączyć, byłby dzikim zwierzem, nie człowiekiem.
— Czy nie byłby pan łaskaw zakomunikować Walterowi następującej sprawy? Panna
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/156
Ta strona została przepisana.