Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/159

Ta strona została przepisana.

I śliczną twarzyczkę młodej dzieweczki rozjaśniły blaski, które sieją promienie swe na jesienne życie czystych i dziewiczych serc. Zuzanna Nipper rzuciła się w objęcia swej pani, rozpłakała się i błagała, aby ją wzięła ze sobą.
Zaczął się okres przygotowań.
Choć garderoba Florci była szczupła, to jednak krzątania się było dość i Zuzanna trudziła się z gorliwością pięćdziesięciu szwaczek. Ruchliwość kapitana Kuttla mogła znacznie przyspieszyć wyprawę, gdyby mu pozwolono zająć się wszystkiem. On i sam już poczynał rozmyślać nad sprawieniem wachlarzy, parasoli, jedwabnych pończoch, niebieskich trzewików i innych nader potrzebnych artykułów, jakie mu się wydawały niezbędnymi do podróży morskiej. Ale go przymuszono ograniczyć swe zabiegi do pak i tłomoków, co też załatwił pomyślnie.
Dwa tygodnie lubował się swymi zakupami, ale arcydziełem były dwie miedziane deszczułki na kufrach: ręka artysty wyrzeźbiła na nich serce, przebite strzałą; pod niem ozdobnemi literami wyrazy: Florentyna Gey.
Tego ranka odrazu jedną po drugiej wypalił cztery fajki i cały dzień się uśmiechał.
Walter mimo zajęć, codzień przybywał pod wieczór. Florcia oczekiwała go zwykle na dole. Zmrok zastawał ich razem.