Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/173

Ta strona została przepisana.

sznem podcięciu wielkich przedsięwzięć. Znany dumny dżentlmen nie pojawił się dziś rano wcale i nie przysłał swego agenta. Jeszcze dzień i na wszystkich rynkach zaczęto mówić, że Dombi i Syn przerwał swe interesa. Jeszcze dzień — i świat handlowy w wykazie bankructw ujrzał nazwisko Dombi i Syna na miejscu naczelnem.
Świat stanął oszołomiony tą niespodzianką i języki gadatliwe zaczęły pracować. Był to zaprawdę do obrzydzenia świat łatwowierny, niestały, kapryśny, niekonsekwentny. Nie zajmował się innemi bankructwami poza krydą bogatych domów. Gniewał się teraz — a zwłaszcza pienili się złością ludzie, którzy w cokolwiek gorszych stosunkach dawno byliby osiedli na mieliźnie.
Ale rozumie się, ludzkie gadanie nie wstrzymywało toku wydarzeń. Wszyscy wiedzieli, że księgi domu handlowego rewidują się przez komisyę kupiecką, że pan Dombi oddał wszystko, co miał i u nikogo nie błagał o litość czy względy. Nie było co myśleć o wznowieniu handlu, bo pan Dombi zrzekł się układów i usług i nie liczył na kredyt, jaki miała jego osobistość w świecie kupieckim. Wielu utrzymywało, że pan Dombi — człowiek zgubiony.
Urzędnicy i pisarze urządzili wspaniały bankiet i pożegnali się życzliwie, rozchodząc się w różne strony. Jedni dostali posady w kan-