— Uwierz nam, mamo, że wszystkośmy zapomnieli, nie rostaniemy się z tobą — i to dla wszystkich stanie się pociechą. Ale nie mówisz nic, nic nie mówisz o mym ojcu, czy to ma znaczyć, żebym prosiła za tobą? Tak, tak niezawodnie.
Edyta nie odpowiadała.
— Będę prosiła z całego serca, żeby przebaczył mojej drogiej mamie i dobry ojciec nie odrzuci błagania córki. Przyniosę ci obietnicę zgody, a wówczas może nie rozstaniemy się tak, jak spotkałyśmy się. Dajże mi, mamo, upoważnienie do tego kroku. Muszę tylko spełnić obowiązek względem ojca. Kochamy się serdecznie. O, módl się, mateczko, żeby przebaczył tobie winę i mnie przebaczył, że nie mogę zapomnieć.
Łzy głuszyły jej słowa. Edyta padła na kolana i zawołała:
— Florciu! Zanim oszaleję, wierz mi, jestem niewinna, przysięgam ci na mą duszę.
— Mamo!
— Zawiniłam w niejednem i na wieki dzieli mnie otchłań od wszystkiego, co czyste, dzieli od was, ale wierz mi, w tem nie jestem winna. Uwierz kobiecie, która w tobie ceni najczystsze i najszlachetniejsze ze stworzeń i która nigdy nie byłaby się pogrążyła w tę topiel, gdyby obecność twa chroniła kwitnące lata jej życia. Pozwól mi po raz ostatni przy-
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/216
Ta strona została przepisana.