— Prawdaż to, Florciu, że ciebie kocha?
— Prawda.
— Powiedz mu, jak bardzo żałuję, że los postawił mię na jego drodze.
— I nic więcej?
— Powiedz mu, jeśli spyta, jeżeli w istocie stał się innym, powiedz mu, Florciu, że tegoby nigdy nie było — i ja żałuję, że się tak stało...
— Czy mogę mu powiedzieć, że nieszczęścia jego ciebie smucą?
— Nie. Z czasem on sam będzie wdzięczny losowi za tę naukę.
— Życzysz mu wszystkiego dobrego, chcesz, aby był szczęśliwy! O, pozwól mi często powtarzać mu to życzenie!
Czarne oczy Edyty, pełne smutnych myśli wpatrywały się w mrok otoczenia. Nic nie odpowiadała, dopóki Florcia nie powtórzyła słów swoich.
— Jeżeli teraz w zmienionych warunkach życia znajdzie powód żałować tego, co się stało, jeżeli teraz będzie mógł myśleć o mnie bez goryczy i bez żółci, powiedz mu, żem go o to prosiła. Myśmy umarli dla siebie i nigdy po tej stronie grobu nie spotkamy się; ale mu powiedz — on wie — że jest jedno wspólne uczucie, które łączy nas na ziemi.
Surowość jej znikła i łza zabłysła w czarnych oczach.
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/218
Ta strona została przepisana.