Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/222

Ta strona została przepisana.

i ofiaruje chętnie swe usługi. Podziw jej dla protektora, tak niedawno sławnego w dziedzinie finansowej, przybrał charakter platoniczny Panna Toks zresztą nie zmieniła się.
Nic nie ocalało z druzgów olbrzymiego bogactwa, prócz corocznej dożywotniej renty, jaka wpływa niewiadomo jak i niewiadomo skąd. Pana Dombi usilnie proszono nie czynić dochodzeń i przekonano, że to jakiś stary dług. Radził się pod tym względem swego dawnego kantorzysty, a ten stanowczo utrzymywał, że sumę wysyła pewien dom handlowy, z którym niegdyś pan Dombi miał kupieckie stosunki.
Pan Morfin przekonał się ostatecznie, że ze wszystkiego złego najgorsze jest stare kawalerstwo i dlatego zawarł związek małżeński ze siostrą Jana Karkera. Odwiedza niekiedy swego dawnego pryncypała, lecz rzadko i niechętnie. Są w dziejach Jana, a tem więcej jego rodziny, takie okoliczności, z powodu których wizyty podobne nie wydają się właściwemi, zwłaszcza, że Jan i pan Morfin, jako przyjaciele i spokrewnieni, mieszkają teraz w jednym domu. Walter bywa tam czasami, Florcia także — a w tych wypadkach skromny domek rozbrzmiewa duetem fortepianu i wiolonczeli.
Lecz jakże miewa się drewniany miczman wśród tych odmiennych stosunków? Właściwie nic; zawsze to dzielny młody żeglarz z prawą nogą podaną naprzód i z przyrządem opty-