Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/26

Ta strona została przepisana.

męża pani zastosowano wszelkie środki, jakie mogłyby go uspokoić.
Skłonił się i wyszedł.
Nastąpił wieczór, kiedy Dombi otulony pledami i obłożony poduszkami — ułożył się w karecie, naprost niego zaś siadł Karker. Jechali zwolna, unikając wstrząśnień; była tedy noc już, gdy kareta stanęła u podjazdu, gdzie ją spotkała pani Pipczyn, ponura i kwaśna. Lokaje wynieśli pana Dombi z karety i ułożyli w pokoju, poczem Karker jeszcze raz odwiedził apartamenty z wieścią o stanie zdrowia małżonka. Edyta była znowu z Florcią i pan Karker znowu zwracał swe wymowne słowa do Edyty, jak gdyby ona stała się pastwą straszliwego niepokoju. Pan Karker z poświęceniem dzielił ten niepokój, a przejęty wzruszającem współczuciem odważył się na pożegnanie ująć rękę pani Dombi i ze czcią podnieść ją do ust. W tej chwili rzucił ukośne spojrzenie na Florcię i szybko opuścił pokój.
Edyta nie wyrwała dłoni i nie uderzyła w twarz uprzejmego szarmanta, choć twarz jej okrył jaskrawy rumieniec, oczy zapałały i serce gorączkowo tłuc się zaczęło. Pozostawszy sama, z całej siły uderzyła ręką w marmur kominka i długo nie chciała jej odjąć, jakby zbierając się cisnąć ją na płonące polana. I długo siedziała w posępnej i groźnej piękności swej, śledząc ciemne cienie na ścianie, jak