Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/38

Ta strona została przepisana.

Nipper nie osłabł: była ona bardzo odważna i sprytna, a teraz wszystkie jej władze skierowały się na jakieś wielkie dzieło.
Było to widoczne nawet w stroju wytwornym. Słowem panna Nipper powzięła jakieś postanowienie. Zdecydowała się dotrzeć do pokoju pana Dombi i rozmówić się na osobności z tym panem. Powstawszy tego poranku, uczyniła groźny gest i z niezwykłą energią ozwała się w głos do siebie:
— Chcę i zrobię. Radabym wiedzieć, kto mi zabroni?
Podniecając się, aby niezwłocznie spełnić plan rozpaczliwy, Zuzanna biegała cały ranek po schodach, byle wypatrzeć chwilę stosowną do ataku. Nareszcie ku wieczorowi udało się jej wykryć, że zaklęty wróg — pani Pipczyn pod pozorem przeszłej nocy bezsennej położyła się na godzinkę w swoim pokoju, pan Dombi zaś sam leży bez zwykłej świty. Podeszła na palcach do drzwi i zapukała.
— Proszę wejść — rozległ się głos pana Dombi.
Weszła. Pan Dombi leżał twarzą do kominka i z największym podziwem, powstawszy nieco z pościeli, wpatrywał się w nieoczekiwanego gościa. Zuzanna dygnęła.
— Co pannie trzeba?
— Trzeba mi rozmówić się z panem, jeśli pan pozwoli.