o rzekomem szczęściu i dumie z tego małżeństwa? Czy śmiałbyś obrażać mnie, skoro wiesz, że zamiast miłości mam w duszy wstręt i nienawiść, że gardzę nim tyleż, co sobą za to, żem jego żoną. Dla czego stajesz pan przedemną ze swą ohydną obłudą, która przenika całą twą istotę?
— Wiem, pani, oddawna, że nie miałem szczęścia zasłużyć na jej życzliwość. Wiedziałem to. Nie mam zresztą zamiaru udawać. Wiedziałem i to, że nie przywiązanie złączyło cię z panem Dombi, bo nie mogło być przywiązania śród tak odmiennych natur. Zauważyłem i to, że w sercu pani zrodziły się uczucia dalekie od obojętności pod wpływem otoczenia. Lecz postaw się pani w moje położenie i powiedz, czy powinienem był zawierzyć jej swe prawdziwe mniemanie o tej sprawie?
— A powinieneś pan był maskować swój prawdziwy sposób myśli i z bezwstydną zuchwałością narzucać mi go przy każdej okazyi?
— Tak. Musiałem to czynić. Znam pana Dombi lepiej niż siebie. Ale pani nie znałaś pana Dombi. Nie wiedziałaś pani, że przy ogromnych wymaganiach i dumie, jest on niewolnikiem swej wyniosłości, że wprzężony w swój uroczysty rydwan, pędzi naoślep i na złamanie karku, nie widząc nic naokół i nie
Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/50
Ta strona została przepisana.