Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/88

Ta strona została przepisana.

i wróci. Nie dziwi mnie jego nagły wyjazd, gdy myślę o głównym rysie tego charakteru — upodobaniu do niezwykłych przygód, a niemniej o wielkiem przywiązaniu do mnie. Któż może lepiej o tem wiedzieć odemnie; wszak zawsze miałem go za najlepszego ojca. Czyż to się raz zdarzyło, że krewni udawali się za tymi, którym groziło rozbicie okrętu — szli w ślad za nimi, poszukując ich śladów, zwiedzali przystanie, w których okręty zaopatrują się w żywność i węgiel. Jabym sam nie inaczej postąpił. Ale dla czego nie pisał albo jak mógł zginąć w obcej stronie, żeby się o tem zgoła nie dowiedziano — oto czego pojąć nie mogę.
Kapitan zauważył, że tego nie pojąłby nawet wszystkowiedzący Bensbi.
— Cóż ty, drogi Walterze, myślisz o tem?\
— Nie wiem, czyś pan pewien, kapitanie, że Salomon Hils rzeczywiście nigdy nie pisał? Czy to rzecz sprawdzona?
— Gdyby pisał, to gdzieżby podział się list?
— Mógł go powierzyć komuś obcemu i ten zapomniał, zagubił, zarzucił? To rzecz prawdopodobna. Słowem — nie chce mi się uwierzyć, żeby wuj Sol naprawdę bez wieści zaginął.
— Brawo! Zgadzam się najzupełniej na twoje zdanie.