Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.
— 97 —

i marnieje; ten nam wyrządza krzywdę. Taką krzywdę ty nam wyrządziłeś — odpowiedział dzwon.
— To uczyniłem — rzekł Trotty — och, wybaczcie!
— Kto w nas słyszy echo nędznego ziemnego robactwa, ciemiężycieli natur złamanych i upokorzonych, a przeznaczonych jednak do czegoś wyższego, niż takie czerwy przejściowe mogą sobie wyobrazić — mówił dalej duch dzwonu — kto to słyszy w naszych dźwiękach, ten nas krzywdzi; przeto ty nas skrzywdziłeś.
— Bezwiednie — rzekł Trotty — nieświadomie. Ja tego nie chciałem.
— A naostatku i co najgorsza — mówił znów dzwon — kto odwraca się od upadłych i pohańbionych swego rodu, kto ich uważa za straconych, miast współczującem okiem szukać niestrzeżonej przepaści, z której stoczyli się od dobra, jeszcze w upadku czepiając się skrawka utraconego gruntu, trzymając się go, gdy konali w głębi, okryci ranami, ten krzywdę wyrządza niebu i ludziom, czasowi i nieśmiertelności. A tę krzywdę ty wyrządziłeś.
— Litości! zawołał Trotty, padając na kolana — miłosierdzia!