— że cały mózg się rozbryzgał. Bez powodu — stosunki majątkowe znakomite.
— Stosunki! wykrzyknął Alderman. — Człowiek olbrzymio bogaty. Jeden z najszanowniejszych ludzi. I samobójstwo! Śmierć z własnej ręki!
— Dziś rano — dokończył Mr. Fish.
— Och, mózg, mózg! krzyknął pobożny Alderman, wznosząc ręce ku niebu. Och, nerwy, nerwy! Tajemnice maszyny, zwanej człowiekiem! Jakże łatwo zrobić ją bezużyteczną! Jakież z nas biedne istoty! Może jakaś biesiada, Mr. Fish! Może postępowanie jego syna, który, jak słyszałem, prowadzi życie lekkomyślne i zaciąga długi na imię ojca! Człowiek tak szanowany! Jeden z najszanowniejszych ludzi, jakich znam. Wypadek godny pożałowania, nieszczęście publiczne! Postawię wniosek, by przywdziano głęboką żałobę. Człowiek tak szanowany! Ale ktoś nami rządzi. Musimy się poddać jego wyrokom!
Cóż to, panie Alderman? Ani słowa o wytępieniu samobójstwa? Sędzio! pomyśl o twem poczuciu etycznem i szumnych frazesach! Chodź, panie Alderman. Ustaw obydwie szale swej wagi. Na jedną, pustą, rzuć biedną kobietę, nie mającą chleba, gdy źródło natury wyschło
Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/113
Ta strona została uwierzytelniona.
— 109 —